Urodziłem się na warszawskim Powiślu, ale w zasadzie czuję się zakopiańczykiem. W połowie lat ’80-tych wpadł mi w ręce magazyn „National Geographic” i już wiedziałem, że chcę być podróżnikiem. Na początku jednak, zostałem muzykiem, bo wydawało mi się, że to jedyny zawód, który pozwala bezkarnie włóczyć się po świecie. Skończyłem Akademię Muzyczną w Warszawie, ale w międzyczasie obejrzałem „Indianę Jonesa” i postanowiłem stać się archeologiem. Co by mi się może i udało, gdybym nie zaczął pracować jako dziennikarz w Super Expressie, a potem w Vivie! Podróżowałem służbowo, robiąc wywiady (m. in. z Woodym Allenem i Harrisonem Fordem, Madeleine Albright i Hillary Clinton). Co jeszcze? Wszedłem na Kilimandżaro, napisałem dwadzieścia książek i jestem przewodnikiem po Islandii.https://twitter.com/sergepinkwart, https://miculapinkwart.natemat.pl/, http://dzieckowdrodze.com/author/sergiusz/
Mam problem z oceną tej książki. Wydaje się aż za bardzo życiowa - poznajemy rodzinę, w której ojciec jest praktycznie nieobecny, bo przez wzgląd na swoją pracę ciągle jest w rozjazdach. Rodzina - matka z trójką dzieci - musi w wielu sytuacjach radzić sobie sama. Matka jest przedstawiona jako permanentnie smutna i zmęczona.
Książka kończy się jednak pozytywnym akcentem, kiedy to podczas wywiadu w telewizji śniadaniowej członkowie rodziny zgodnie mówią, że jest ciężko, ale dają radę, bo się kochają.
Co ciekawe, dodatkowo, książeczka, choć krótka, zawiera kilka przepisów kulinarnych - mamy sceny w których najstarszy brat dyryguje rodzeństwem w kuchni i nadmiernie szczegółowo opisuje kolejne czynności potrzebne do ugotowania tego czy tamtego. Ta nadmierna szczegółowość nie pasuje do konwencji książeczki dla dzieci, tym bardziej, że na koniec okazuje się, że na ostatnich stronach są zawarte przepisy na wymienione w opowieści potrawy - autor chyba jest kucharzem amatorem i odrobinę przesadził.
Moje dziecko przyniosło "Tatę reportera" z biblioteki szkolnej. Sama bym po tę pozycję nie sięgnęła, ale w sumie nie żałuję, że ją z synkiem przeczytałam.
Zawsze lubiłam i ceniłam Panią Czubaszek za jej prostolinijny język, za mówienie prawdy prosto w czy, czy się to komuś podobało, czy nie.
Książkę czytałam z ogromną przyjemnością. Zbiór wspomnień różnych osób o Pani Marii. Naprawdę warto. Polecam nawet tym, którzy nie zgadzali się z opiniami wygłaszanymi przez bohaterkę książki - może zmienią zdanie?